Kamienna kapliczka w Pankowie koło Świdnicy
Wieś Panków (niem. Penkendorf) leży na północ od Świdnicy. Jednym z najstarszych zabytków w tej miejscowości jest kamienna monolityczna kapliczka wystawiona po tragicznych wydarzeniach z 1494 r. W spisanej ugodzie pomiędzy stronami zaznaczono, że obiekt ten miał zostać ufundowany przez zabójcę w przeciągu jednego roku – In eynem Jore. Kapliczka mierzy 169x41x35 cm, przy czym górna część ma 70x45 cm. W Archiwum Państwowym we Wrocławiu przechowywana jest księga miejska Świdnicy z lat 1487-1504, w której znajdziemy zapisy dotyczące wydarzeń, podczas których Merten Hygemann z Pankowa stracił życie wiosną 1494 r. Sprawcą mężobójstwa był Lenhard Schnorbeyn i to z nim rodzina zabitego spisała ugodę kompozycyjną przed obliczem świdnickiej rady miejskiej. Stronę bolejącą przed radą reprezentowali Michel Wentzel, ojciec pozostałej wdowy i Hans Hygmann ojciec zabitego Mertena, a zarazem teść wdowy, Agnes Hygmann. Dokument został spisany 17 marca 1494 r.
Paul Frauenstädt w swoim opracowaniu dotyczącym śląskich umów kompozycyjnych przytoczył skróconą treść dokumentu. Zapisano w nim, że Lenhard Schnorbeyn będzie prosić Hansa Hygmana, ojca zmarłego Mertena i jego żonę, na miłość boską, o wybaczenie. Jest to typowy i stosowany akt pokory dla tego typu dokumentów. Oprócz tego zabójca został zobligowany do konkretnych świadczeń na rzecz rodziny zabitego. Schnorbeyna zobowiązano do przekazania 14 grzywien na utrzymanie dzieci, przy czym odbyło się to w dwóch ratach. Pierwsze 7 grzywien, a więc połowę, przekazać miał w momencie zawarcia ugody, zaś pozostałe 7 w dniu św. Walpurgii w czasie jednego roku. Musiał również, za pośrednictwem wdowy, przekazać lekarzowi 1 guldena węgierskiego, co może świadczyć o tym, że medyk udzielił lub próbował udzielić Mertenowi jakiejś pomocy. Nie można też wykluczyć, że na polecenie sądu ten ostatni dokonał oględzin trupa. Ponadto zabójca zobligowany został do opłacenia kosztów sądowych i mszy zadusznych (Selebade). Istotnym elementem umów kompozycyjnych była ich oprawa religijna, miała ona na celu dopomóc duszy zabitego, który odszedł śmiercią nagłą, nie przygotowany na jej przyjście. Mogła być też swoistym „okupem” dla duszy zabitego. Krewni zabitego, którzy zgodzili się zaniechać zemsty na rzecz zadośćuczynienia finansowego ściągali na siebie zemstę duszy nie pomszczonego bliskiego, podsycaną jeszcze przez fakt, że rezygnacja ta została przedsięwzięta na rzecz okupu. Właśnie stąd msze zaduszne i cała oprawa religijna miała za zadanie zadowolić duszę niepomszczonego krewniaka. O zawartej ugodzie poinformować musiano również ówczesnego właściciela majątku w Pankowie, Christopha von Bocka, który posiadał prawa sądownicze nad wsią.
Jednocześnie zabójca, Lenhard Schnorbeyn zobowiązywał się, że w przeciągu roku i jednego dnia, licząc od zawarcia tej ugody, wyprawi się na pielgrzymkę do Akwizgranu (niem. Aachen) w Niemczech. Zobligował się też do tego, że o terminie pielgrzymki poinformuje żonę zabitego. Na pielgrzymkę nie musiał się udać osobiście, w zastępstwie mógł wysłać kogoś innego, oczywiście opłaconego z własnych środków. Mężobójca musiał również zadbać o zapewnienie Leichzeichen. Pod tym terminem należy prawdopodobnie rozumieć złożenie ciała na marach, a potem przeniesienie do kościoła, gdzie odprawiano żałobną mszę przy wystawionym katafalku. Jako oprawę uroczystości umowy śląskie przewidywały też świece, zrobione z wosku opłaconego przez zabójcę. W tym przypadku nakazano zamówienie Leichzeichen „ze wszystkim, co doń przynależy”. Leichzeichen mogło też oznaczać msze odprawiane regularnie w rocznice śmierci, przy grobie zmarłego. Jak wynika z treści omawianego dokumentu, nakazano zabójcy Lenhardowi Schnorbeynowi ufundowanie czterech funtów wosku na świece.
Wiadomo, że zapisy w ugodzie zostały zrealizowane. Świadczy o tym nie tylko kamienna kapliczka stojąca do dziś przy drodze ze Świdnicy do Śmiałowic i dalej w kierunku innych większych ośrodków, ale też zapisy we wspomnianej wyżej księdze. Kilka kart dalej, pod rokiem 1495 zamieszczono poświadczenie wdowy, która zaświadczyła, że wypełniono wszystkie warunki ugody „w pieniądzu i wszystkich innych artykułach” – an gelde unnd all anderen artikeln, co zakończyło sprawę tragicznych wydarzeń, podczas których pozbawiano życia mieszkańca Pankowa.
Z dużą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że kapliczka stoi od wieków w tym samym miejscu. Analizując przedwojenne fotografie widać, że jej otoczenie zmieniało się. Archiwalne zdjęcia wskazują, że otaczał ją drewniany płotek, a we wnęce umieszczano znaki i figury kultu religijnego. Obecnie nie ma po nich śladu, a kapliczka jest jedynie regularnie bielona wapnem przez mieszkańców Pankowa i nadal upamiętnia tragiczne zajście sprzed 530 laty, kiedy niewinny człowiek stracił życie.
Paul Frauenstädt w swoim opracowaniu dotyczącym śląskich umów kompozycyjnych przytoczył skróconą treść dokumentu. Zapisano w nim, że Lenhard Schnorbeyn będzie prosić Hansa Hygmana, ojca zmarłego Mertena i jego żonę, na miłość boską, o wybaczenie. Jest to typowy i stosowany akt pokory dla tego typu dokumentów. Oprócz tego zabójca został zobligowany do konkretnych świadczeń na rzecz rodziny zabitego. Schnorbeyna zobowiązano do przekazania 14 grzywien na utrzymanie dzieci, przy czym odbyło się to w dwóch ratach. Pierwsze 7 grzywien, a więc połowę, przekazać miał w momencie zawarcia ugody, zaś pozostałe 7 w dniu św. Walpurgii w czasie jednego roku. Musiał również, za pośrednictwem wdowy, przekazać lekarzowi 1 guldena węgierskiego, co może świadczyć o tym, że medyk udzielił lub próbował udzielić Mertenowi jakiejś pomocy. Nie można też wykluczyć, że na polecenie sądu ten ostatni dokonał oględzin trupa. Ponadto zabójca zobligowany został do opłacenia kosztów sądowych i mszy zadusznych (Selebade). Istotnym elementem umów kompozycyjnych była ich oprawa religijna, miała ona na celu dopomóc duszy zabitego, który odszedł śmiercią nagłą, nie przygotowany na jej przyjście. Mogła być też swoistym „okupem” dla duszy zabitego. Krewni zabitego, którzy zgodzili się zaniechać zemsty na rzecz zadośćuczynienia finansowego ściągali na siebie zemstę duszy nie pomszczonego bliskiego, podsycaną jeszcze przez fakt, że rezygnacja ta została przedsięwzięta na rzecz okupu. Właśnie stąd msze zaduszne i cała oprawa religijna miała za zadanie zadowolić duszę niepomszczonego krewniaka. O zawartej ugodzie poinformować musiano również ówczesnego właściciela majątku w Pankowie, Christopha von Bocka, który posiadał prawa sądownicze nad wsią.
Jednocześnie zabójca, Lenhard Schnorbeyn zobowiązywał się, że w przeciągu roku i jednego dnia, licząc od zawarcia tej ugody, wyprawi się na pielgrzymkę do Akwizgranu (niem. Aachen) w Niemczech. Zobligował się też do tego, że o terminie pielgrzymki poinformuje żonę zabitego. Na pielgrzymkę nie musiał się udać osobiście, w zastępstwie mógł wysłać kogoś innego, oczywiście opłaconego z własnych środków. Mężobójca musiał również zadbać o zapewnienie Leichzeichen. Pod tym terminem należy prawdopodobnie rozumieć złożenie ciała na marach, a potem przeniesienie do kościoła, gdzie odprawiano żałobną mszę przy wystawionym katafalku. Jako oprawę uroczystości umowy śląskie przewidywały też świece, zrobione z wosku opłaconego przez zabójcę. W tym przypadku nakazano zamówienie Leichzeichen „ze wszystkim, co doń przynależy”. Leichzeichen mogło też oznaczać msze odprawiane regularnie w rocznice śmierci, przy grobie zmarłego. Jak wynika z treści omawianego dokumentu, nakazano zabójcy Lenhardowi Schnorbeynowi ufundowanie czterech funtów wosku na świece.
Wiadomo, że zapisy w ugodzie zostały zrealizowane. Świadczy o tym nie tylko kamienna kapliczka stojąca do dziś przy drodze ze Świdnicy do Śmiałowic i dalej w kierunku innych większych ośrodków, ale też zapisy we wspomnianej wyżej księdze. Kilka kart dalej, pod rokiem 1495 zamieszczono poświadczenie wdowy, która zaświadczyła, że wypełniono wszystkie warunki ugody „w pieniądzu i wszystkich innych artykułach” – an gelde unnd all anderen artikeln, co zakończyło sprawę tragicznych wydarzeń, podczas których pozbawiano życia mieszkańca Pankowa.
Z dużą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że kapliczka stoi od wieków w tym samym miejscu. Analizując przedwojenne fotografie widać, że jej otoczenie zmieniało się. Archiwalne zdjęcia wskazują, że otaczał ją drewniany płotek, a we wnęce umieszczano znaki i figury kultu religijnego. Obecnie nie ma po nich śladu, a kapliczka jest jedynie regularnie bielona wapnem przez mieszkańców Pankowa i nadal upamiętnia tragiczne zajście sprzed 530 laty, kiedy niewinny człowiek stracił życie.
[Daniel Wojtucki]
Panków - kamienna kapliczka stojąca przed ruinami zamku. Fot. D. Wojtucki.
Panków - kamienna kapliczka wystawiona w związku z zabójstwem w 1494 r. Fot. D. Wojtucki.
Fragment dokumentu z 1494 r., w którym jest mowa o wystawieniu kamiennej kapliczki, ze zbiorów: Archiwum Państwowego we Wrocławiu, Akta miasta Świdnicy, sygn. 183. Fot. D. Wojtucki.
Panków - kamienna kapliczka ogrodzona drewnianym płotkiem na archiwalnej fotografii. Repr. z: M. Hellmich, Wenn Steine reden...! „Schlesische Monatshefte. Blätter für nationalsozialistische Kultur des deutschen Südostens”, Jg. 10, Nr. 6, Juni 1933, s. 190.
Powiązane źródła i literatura:
- Archiwum Państwowe we Wrocławiu, Akta miasta Świdnicy, sygn. 183, k. 53-54.
- P. Frauenstädt, Blutrache und Todtschlagsühne im Deutschen Mittelalter, Leipzig 1881, s. 215, nr 47.
- R. Heś, Trzy kamienne pomniki dawnego prawa z okolic Świdnicy, czyli rzecz o pułapkach interpretacyjnych czyhających na badaczy, „Rocznik Świdnicki”, t. 37, 2009, s. 32-41.
Netografia:
- S. Nowotny, Dokładnie 530 lat temu w Pankowie próbowano dokonać zabójstwa…, https://historia-swidnica.pl/dokladnie-530-lat-temu-w-pankowie-probowano-dokonac-zabojstwa/ (dostęp: październik 2025 r.).
Komentarze
Prześlij komentarz